Czerwony dodatek ubraniowy
Najgorsze są sny, w których jestem naga. Potworny wstyd pod wpływem spojrzeń nierealnych ludzi towarzyszy mi jeszcze po przebudzeniu. Wstaję, jeszcze w oparach snu, podchodzę do szafy i oglądam moje ubrania.
Pozbawieni ubrań stajemy się jak bezwłose małpy. W dobie kultu odsłoniętego ciała, wszechobecnej seksualności, coraz trudniej jest dobrać strój, który będzie nas definiował najlepiej. Otwórz swoja szafę, a powiem ci, kim jesteś – te słowa z każdym upływającym rokiem na moim życiowym liczniku nabierają coraz silniejszego znaczenia.
Jestem dojrzałą kobietą, dlatego moja szafa jest również dojrzała. Jest brzemienna jesienią, z jej kasztanami, paletą liści, soczystością owoców. Powoli zaczyna dominować w niej czerń i brąz, ale nadal tli się w niej ogień – tak, jak w mojej duszy.
Każda kobieta powinna mieć czerwony szal, apaszkę, kapelusz. Coś, co będzie mówiło: jestem żywa, piękna, fascynująca. Jestem jak krew, która czasem płynie wolno, czasem szybko, czasem się pieni, a czasem sączy, ale niosę ze sobą życie. Nie musi nosić na co dzień tego dodatku – wystarczy, że od czasu do czasu weźmie go w ręce i przymierzy przed lustrem, by poczuć się kobietą.