Na zakupach

Lubię chodzić na zakupy z moim chłopem. To podobno bardzo niekobiece, ale on jest moim najlepszym doradcą. Naturalnie czasem nie chodzi o zakupy, tylko o szlajanie się po mieście i ploteczki – wtedy zabieram się z koleżankami, bo mężczyźni – nawet ci najlepsi – do tego się nie nadają. Niemniej jestem nietypową kobietą, bo wolę kupić konkretnie, szybko i bez włóczenia się po sklepach. Tu mój mężczyzna jest idealny.

 

Nawet za bardzo nie marudzi, kiedy przymierzam trzecią sukienkę pod rząd, tylko rzeczowo stwierdza: „podoba mi się” na zmianę z „nie podoba”. Kiedyś próbował jeszcze odpowiadać na moje pytania w stylu: „a nie uważasz, że ten pasek mnie pogrubia?”, ale się poddał. Ja z kolei staram się mu ich nie zadawać. Wypracowaliśmy swoisty układ – on nie będzie mówił, że sukienka jest ładna tylko po to, by wreszcie iść do domu, a ja mam mu zaufać, kiedy mówi, że wyglądam ładnie.

 

Chyba o to w związkach chodzi – wierzyć sobie nawzajem. Skoro mój mąż twierdzi, że wyglądam ładnie, to chyba nie powinnam się przejmować niczym innym, prawda? Jeśli ktoś, komu ufam mówi, że jest dobrze, to po co poddawać w wątpliwość jego zdanie? Jedyne, do czego to prowadzi to przekonanie męża, że żona w ogóle go nie słucha i i tak robi po swojemu, to po cholerę ona mu głowę zawraca? Ile ja znam takich kobiet, które pytają „misiu, może być?”, po czym strzelają focha, kiedy misiu nie potrafi się określić, bo cokolwiek nie powie, będzie źle. A potem w domu awantura w stylu „ty mnie już nie kochasz, nie podobam ci się”.

 

Ludzie, dojrzała kobieta nie potrzebuje leczyć swoich kompleksów cudzym kosztem. Wierzy, że chłop ją wybrał, bo mu się podobała i nie musi upewniać się o tym na każdym kroku. To męczy. I chłopa i wszystkich, którzy muszą takiej dziuni wysłuchiwać.

© Copyright Moda 2024