Ubranie w prążki

W autobusie usiadła naprzeciw mnie baba w prążki. Nie, nie mam siły być poprawna politycznie i napisać „niezbyt atrakcyjna kobieta w przykuwającym uwagę stroju”. To była baba. W prążki. Cała prążkowana, normalnie jak komórki mięśnia pośladkowego.

 

Buty miała śliczne, mieniące się nieco rybią łuską, z delikatnym wzorem sunącym wzdłuż stopy. Miała też śliczne pończochy, w zawijasy, esy-floresy. I sukienkę, w drobne, wielokolorowe prążki, która pewnie była z wyższej półki i kosztowała więcej, niż suma biletów miesięcznych wszystkich pasażerów przeładowanego autobusu. Na szyi apaszka – inne prążki, w kolorach kontrastujących z sukienką. Na głowie – kolejna apaszka, podtrzymująca kręcone włosy, które mieniły się różnymi odcieniami brązu. W uszach – kolczyki typu pawie oczka, bardzo ładne.

 

Każdy z elementów jej garderoby sam w sobie był szałowy. Razem tworzyły kombinację, której najlepszym określeniem jest „choroba morska z wodorostem w tle”. Wiło się wszystko na niej, falowało przy każdym ruchu, sprężynowało, trzęsło się z autobusem.

 

Kobieta chyba za bardzo wzięła sobie do serca radę, że dojrzałe piękno nie boi się nietypowych rozwiązań. Rozwiązała chyba wszystko za jednym zamachem. Zniknął oszałamiający efekt poszczególnych elementów, zostało oszołomienie.

 

Dojrzała kobieto, znaj umiar!

© Copyright Moda 2024